Aktualności - Biznes

"Jakość szkolenia powinna być w Widzewie priorytetem"

Kilka tygodni temu ogłoszono, że sponsorem oficjalnym Akademii Widzewa została firma Deante. Przy tej okazji wywiadu stronie widzew.com udzielił Dariusz Antczak, prezes Deante.

Choć głównym tematem naszej rozmowy będzie oczywiście wsparcie Deante dla Widzewa, to jednak nie mogę nie zapytać, jak radzicie sobie Państwo biznesowo w czasie pandemii koronawirusa. Ma ona wpływ na skalę prowadzenia działalności?

Dariusz Antczak, prezes firmy Deante: W pandemii firmy można podzielić na trzy grupy - takie, którym pandemia pomogła, takie, którym była obojętna i takie, którym zaszkodziła, a nawet wymusiła ich zamknięcie. My na szczęście znaleźliśmy się w tej pierwszej grupie. Po pierwszym szoku w II kwartale ubiegłego roku, z czasem wszystko zaczęło wracać do normy. Ludzi zamknięto w domach, więc zaczęli oglądać swoje łazienki oraz kuchnie, po czym często stwierdzali, że przydałby im się remont. Teraz zauważamy nawet wyższy popyt na nasze produkty niż przed pandemią.

A jakie plany inwestycyjne macie Państwo na najbliższy czas?

- Już od kilku lat w Deante idziemy w kierunku otwierania produkcji w Polsce. Mamy jedną ze swoich fabryk za granicą, ale chcemy ją całkowicie przenieść do naszego kraju. To nasz główny cel na kolejne kwartały.

Jakie były początki Pana widzewskiej historii?

- Z Widzewem łączy mnie wiele wspomnień. Pochodzę z rodziny, w której nie było wielkich sportowych tradycji, mój ojciec uważał chodzenie na mecze za głupotę, skoro można było obejrzeć je w telewizji. Moje pierwsze obejrzane na żywo spotkanie to był mecz z Manchesterem City, zremisowany przez Widzew 0:0, rozgrywany na stadionie ŁKS-u. Już nie pamiętam, jak udało się załatwić bilety. Po remisie 2:2 w pierwszym meczu Anglicy naciskali, Widzew się bronił, ale ostatecznie udało się wywalczyć awans. Później na studiach razem z przyjaciółmi chodziłem na Widzew już regularnie. I tak ta sympatia pozostała przez lata.

Później przekształciła się ona także w pomoc sponsorską dla Widzewa.

- Widzew wspieram od wielu lat, od czasów, kiedy w klubie działał jeszcze Zbigniew Boniek. Powiedział wówczas słowa, które mocno zapadły mi w pamięć - że jak to jest możliwe, że w drugim co do wielkości mieście w Polsce klub z takimi tradycjami utrzymuje jeden biznesmen z Nowego Dworu Mazowieckiego i jeden z Rzymu. Trafiło mi to do serca i uświadomiłem sobie, że Widzew mogę wspierać również ja. I tak w różnych formach trwa to do dziś, choć jak wszyscy wiedzą, w pewnym okresie wycofaliśmy się ze współpracy z Widzewem, bo nie rozumieliśmy działań, które podejmowały ówczesne władze klubu. Widzieliśmy, że przekazywane przez nas pieniądze nie zawsze były właściwie inwestowane, więc przyjąłem stanowisko, że pomogę Widzewowi tylko wtedy, kiedy to wsparcie będzie naprawdę niezbędne.

Takim momentem była reaktywacja Klubu w 2015 roku?

- Tak, to był czas, kiedy uznałem, że Widzewowi trzeba pomóc. Absolutnie nie przyjmowałem wtedy do wiadomości, że tak utytułowany klub może przestać istnieć. Dlatego wspieraliśmy Widzew od samej reaktywacji, kiedy IV-ligowy wówczas zespół występował jeszcze na stadionie przy ul. Milionowej.

Później zdecydowaliście się Państwo również na pomoc dla Muzeum Widzewa.

- Dla mnie - jako dla kibica Widzewa - bardzo przykra była sytuacja, że klub nie mógł korzystać z własnego herbu. Przez długi czas nie mogliśmy odzyskać klubowych trofeów i pamiątek, a jak już je odzyskano, to nie było możliwości ich odpowiedniego wyeksponowania. Skoro więc pojawiła się możliwość zadbania o historię klubu poprzez Muzeum, to postanowiliśmy pomóc.

Teraz natomiast firma Deante została sponsorem Akademii Widzewa. Skąd taka decyzja?

- Uważam, że szkolenie młodzieży jest absolutną podstawą budowy nie tylko klubu piłkarskiego, ale również całej krajowej piłki. Na razie w wielu aspektach jest ono w Polsce postawione na głowie. To dziwne, że chłopcy w wieku 11-12 lat, którzy powinni bawić się piłką i uczyć się techniki, grają o punkty z rówieśnikami i ma liczyć się dla nich tylko zwycięstwo i wynik. Przed podjęciem decyzji o zwiększeniu zaangażowania w Akademię Widzewa rozmawiałem z władzami klubu i wiem, że w naszej Akademii ma to wyglądać inaczej. Uważam, że jakość szkolenia powinna być w Widzewie absolutnym priorytetem - ważna jest nie tylko liczba grup młodzieżowych, które mamy w Akademii, ale również poziom trenerów czy stawiane przed zespołami cele.

Jak ocenia Pan odbudowę klubu od 2015 roku?

- Na pewno proces ten nie toczy się tak szybko, jak wszyscy oczekujemy. Ostatnie lata pokazały, że problemem było zarządzaniem klubem przez grupę osób, nawet jeśli przyświecało im dobro Widzewa. W Łodzi nie było też jak dotąd jednej osoby czy firmy, która byłaby w stanie samodzielnie poprowadzić klub. Odbiło się to chociażby na tym, że w trzeciej i drugiej lidze nie udało się nam wywalczyć awansu od razu, co w pewnym sensie było zmarnowaniem czasu. Zmiany właścicielskie, które miały miejsce latem tego roku, były bardzo potrzebnym ruchem. Tomek Stamirowski jest mądrym człowiekiem, znamy się od lat i jego osoba na pewno była jednym z czynników, który skłonił nas do zwiększenia wsparcia dla klubu. Łatwiej daje się komuś pieniądze, jeśli jest to człowiek godny zaufania, a przy okazji kibic Widzewa całym sercem. Podziwiam go za to, że zdecydował się wziąć odpowiedzialność za klub, jednocześnie prowadząc jeszcze własny biznes.

A jak podobała się Panu gra pierwszego zespołu w rundzie jesiennej?

- Szczerze mówiąc byłem bardzo mile zaskoczony wynikami, które osiągnął Widzew w przeciągu całej rundy. Można dyskutować, czy drużyna personalnie jest już gotowa na ekstraklasę, ale dobrym ruchem było na pewno przewietrzenie szatni. Jest nowy trener, nowa motywacja, ważne jest to, że mamy w zespole kilku młodzieżowców zapewniających odpowiedni poziom, a przy tym prezentujących mnóstwo chęci do gry. Widać też było zmianę stylu i filozofii gry, zwłaszcza w tych meczach u siebie, kiedy nawet przy prowadzeniu Widzew dążył do kreowania kolejnych sytuacji i strzelania następnych goli. Liczę, że przy dobrze przepracowanym okresie przygotowawczym ekstraklasa będzie na wyciągnięcie ręki.